piątek, 19 grudnia 2014

Consolation Rozdział III

            Zbliżał się wieczór, a w gospodzie coraz więcej pojawiało się klientów. Większość z nich była stałymi bywalcami, ale zdarzały się także nowe twarze. Arten przechodziła między stolikami i dolewała piwa oraz pobierała opłaty i zamówienia od nowo przybyłych. W momencie kiedy w dzbanach skończył się trunek, podeszła do lady gdzie jej matka dała jej pełne naczynia. Mimo panującego gwaru do jej uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi. Przez lata pracy wręcz wyszkoliła swój słuch, by wyłapywał trzaśniecie drzwi. Przemieszczając się miedzy stołami, w końcu doszła do tego zajętego przez nowych klientów. Z jej twarzy zszedł uśmiech, kiedy rozpoznała w jednym z nich Marca.
-  Większy dekolt w pracy – zaśmiał się jej szwagier.
- To co zwykle – spytała oschłym tonem.
Mężczyzna przytaknął głową i zaczął rozmowę z swoimi towarzyszami. Etner widocznie był zainteresowany czymś innym, jednak starsi nie zwracali na to uwagi. Po chwili na ich stoliku znalazły się trzy kufle piwa, a Arten znikła wśród gości.
- Zagraj nam! – ktoś krzyknął.
Dołączyły kolejne prośby i właściciel sięgnął po swe skrzypce. Wystukał rytm butem i rozpoczął grę, skocznej melodii. Długo nie trzeba było czekać by klienci zaczęli wyklaskiwać rytm, a niektórzy zaczęli tańczyć. Co chwilę jakiś próbował porwać do baletów, córkę karczmarza. Jednak brunetka sprytnie ich unikała i kręciła rozbawiona głową. Stali goście zaczęli się śmiać, wiedząc, że nie mają szans.
- Wiesz… - szepnął Marco. – Jest taka pogłoska, że kto pocałuje Arten ten będzie jej mężem.
Chłopak zrobił wielkie oczy na tą wieść. Jednak jego zapał zgasił śmiech ojca, który musiał się uspokoić łykiem piwa.
- Warunkiem jest by to było w karczmie, jednak skubana tak ich unika, że nikt już nie próbuje.
- Ale skąd ta wieść? – zdziwił się.
- Bo mój teść chce ją jak najszybciej wyswatać.
Wzrok rudzielca padł na dziewczynę i dopiero teraz zauważył jej zachowanie. Unikała obracania się kiedy ktoś nagle ją zatrzymał i nigdy nie pozwalała na zbytnią bliskość klientom. Pokręcił głową rozbawiony, nie dowierzając temu wszystkiemu. Po pewnym czasie Arten ponownie zawitała przy ich stoliku by dolać trunku. W tym momencie zaświtał mu pomysł.
- Arten… - zwołał ją wstając.
Nie spodziewał się, że dziewczyna wykona obrót by na niego spojrzeć. Bez namysłu chwycił ją w tali i pocałował. W karczmie nastąpiła cisza by w końcu odezwały się pierwsze okrzyki zdziwienia. Odsunęła się od niego gwałtownie i zalała się rumieńcem, zasłaniając usta. Odstawiła dzbanek przy jednym ze stołów i wybiegła na zewnątrz. Nawet nie zauważył jak Siwobrody znalazł się przy nim.
- Zobaczysz co z nią?
Kiwnął głową i ruszył ku wyjściu. Słyszał za sobą jak jego ojciec mówił coś o synowej, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Zimne powietrze uderzyło go w twarz, aż przystanął. Rozejrzał się w około by w końcu ujrzeć ją, opartą o ścianę. Wziął głęboki oddech i podszedł do niej.
- Odejdź – syknęła.
- Wybacz moje zachowanie, nie wiem co we mnie wstąpiło.
Wzdrygnął się widząc wściekłe spojrzenie dziewczyny. Miał wrażenie, że nie ważne co powie to i tak będzie na przegranej pozycji. Arten bez słowa go wyminęła i ruszyła jedną z bocznych uliczek. Czuł, że nie powinien za nią iść, bo może jeszcze oberwać trzewikiem, jednak jego duma mu nie pozwalała pozwolić jej się włóczyć nocą po mieście. Chcąc nie chcąc poszedł za nią, by w końcu ją dogonić. Brunetka nawet nie spojrzała na niego, ani się odezwała. Szła równym tempem wpatrując się w przed siebie. Gdy w końcu się zatrzymała, zauważył, że ponownie są pod karczmą.

            Rozejrzała się po holu, lekko stukając nogą. Czuła się zdenerwowana jednak nie wiedziała dlaczego. Nie mogąc ustać w miejscu podeszła do jednego z strzelistych okien i wyjrzała na zewnątrz. Przyglądała się miastu wielkości Amar, jednak było w nim coś innego. Świątynia nie górowała nad przybocznymi budynkami sakralnymi, ale stała obok zwykłych domów. Zamiast gór widziała złotawe pola, które kołysały się z lekkim wietrzykiem. Była pewna, że to nie jest jej rodzime miasto, ale nie potrafiła określić jakie. Poczuła na ramionach czyjeś dłonie, więc gwałtownie się obróciła. Pierwszym co zobaczyła, to czarny materiał koszuli. Dopiero jak zadarła głowę, ujrzała twarz mężczyzny. Miała wrażenie, ze gdzieś już go widziała, ale nie potrafiła określić gdzie. Chciała się odsunąć, jednak jej dłoń sama zaczęła wymachiwać palcem przed jego twarzą.
- Ile można na Ciebie czekać?- fuknęła obrażona. – A mówiłeś, że to ja długo się zbieram do wyjścia
Mężczyzna wzruszył ramionami i zaczął poruszać z ustami. Nie słyszała jego słów, ale czuła, że wzbiera się w niej coraz większy gniew. Tupnęła nogą i wyminęła go.
- Takiś mądry to sam sobie radź!
Szybkim tempem zeszła schodami w dół i wyszła przez drzwi. Jej oczom ukazał się wielki podjazd, na którym stała kareta. Młody chłopak otworzył drzwiczki, jednak wyminęła pojazd i ruszyła żwirowaną drogą w stronę bramy. Poczuła jak ktoś chwyta ją za przed ramię i obraca. Miała wrażenie, ze jej twarz od twarzy mężczyzny dzieliły milimetry, a on ciągle poruszał ustami. Czuła zdenerwowanie, że nic nie słyszy jednak powoli napływała fala uspokojenia. Nagle na jego twarzy pojawił się rumieniec i gwałtownie się odsunął, mamrocząc coś pod nosem.
- Nie musisz przepraszać – podeszła do niego.

            Gwałtownie otworzyła oczy, czując jak jej serce mocno bije. Nie mogła zrozumieć co oznaczają sny, jakie jej się śnią, ale były dla niej jak koszmar. Mimo iż nie działo się w nich nic strasznego, jej serce waliło jak oszalałe, a koszula nocna przyklejała do spoconego ciała. Przeczesała ręką włosy i wpatrywała się w sufit. W pokoju było ciemno, więc wywnioskowała, że jeszcze daleko do świtu. Powoli podniosła się z łóżka i wyjrzała na korytarz. Spodziewała się całkowitej ciemności, jednak na samym końcu przy schodach, migotało światło, jakby ktoś siedział w karczmie przy zapalonej świecy. Bez namysłu zeszła na parter i ujrzała swojego ojca, który oparty łokciami o jeden ze stołów, podtrzymywał rękoma czoło. Nigdy nie uważała go za starego duchem, ponieważ na każdym kroku widziała jak tryska energią. Jednak teraz wyglądał jakby postarzał się o kilka lat. Zrobiła jeden krok w jego stronę, a deski niemiłosiernie zaskrzypiał. Mężczyzna jednym ruchem zwinął materiał, jaki leżał na stole i gwałtownie się obrócił w stronę z której doszedł hałas. Dopiero gdy ujrzał swoją córkę, poczuł ulgę i ponownie zasiadł, lecz schował pod stół owe zawiniątko.
- Co się stało, że nie możesz spać w nocy – odezwał się swoim pełnym uczucia tonem. – Czyżby jakiś młodzieniec zaprzątał Ci myśli.
Zrobiła urażoną minę, że podejrzewa się ją o takie rzeczy. Jednak po części się z nim zgadzała, jakiś mężczyzna tkwił jej w myślach, ale na pewno nie był to Etner. Ten ktoś o kim myślała, był z jego snu, ale nie mogła sobie przypomnieć jego twarzy. Choć tak bardzo pragnęła, by wiedzieć kto w jej sennych marzeniach wzbudzał u niej tak szalone bicie serca, chociaż nie słyszała jego słów. Ten mężczyzna grał na jej wszystkich emocjach, potrafił zmusić ją do zamartwiania, tęsknoty, złości jak i spokoju. Ale kim był, nie mogła powiedzieć. Dopiero po kilku chwilach zrozumiała skąd te bicie serca po przebudzeniu. Czuła coś nowego – pożądanie.
Siwobrody spojrzał bacznie na córkę, która widocznie biła się ze swoimi myślami. Widział jak nagle oblewa się rumieńcem, a piersi unoszą się szybciej pod wpływem jej oddechu. Zaczął podejrzewać, że trafił w sedno, chociaż miał wrażenie, że Etner nie wzbudzał w Arten wielkiej sympatii. Chociaż długo nie wracali, więc mógł coś jej zrobić. Starał się odgonić te posępne myśli, wierząc w czystość swojej córki.
- Ojcze, czy miałeś kiedyś sny niezależne od Ciebie? – spytała cicho.
Miał ochotę odmówić modlitwę do Chwalebnej Misty, na myśl o jakich snach chodzi Arten. W końcu jego zdaniem jest w takim wieku, kiedy jej ciało i umysł zaczynają dostrzegać pewne aspekty. Dziewczyna szybko zauważyła na twarzy ojca zażenowanie sytuacją i od razu zrozumiała jak to zrozumiał.
- Znaczy się takie, gdzie jesteśmy świadkiem jakiegoś zdarzenia, ale nic nie możemy zrobić chociaż chcemy.
- Nie wiem, nie mam takich snów – odpowiedział ostrożnie. – Może chcesz porozmawiać o tych snach z matką. Wytłumaczy Ci co i jak.
Czuła jakby ktoś wymierzył jej policzek, przecież nie śniła o kontakcie cielesnym z mężczyzną tylko o… Sama nie wiedziała czym, ale takie oskarżenia były dla niej bolesne. Obróciła się na pięcie i wróciła na piętro, by wpaść do swojego pokoju. Zakryła twarz dłońmi i zsunęła się powoli na ziemię, opierając się o drzwi. Nie wiedziała co się z nią dzieje, jednak wyobraziła sobie scenę o którą oskarżał ją ojciec. Chciała zapaść się pod ziemię, nie wierząc w to jakie figle płata jej ciało. Wstała powoli i skierowała się w stronę łóżka, by po chwili na nie paść. Nie mogła zasnąć a ukojenie dało jej jedynie zaspokojenie po części żądz jej ciała. Miała jedynie nadzieję, że nikt nie dostrzeże to co właśnie robiła, czuła się taka brudna i nieczysta.

            Kiedy się obudziła robiła wszystko by nie patrzeć rodzicom w oczy. Śniadanie wolała zjeść w czasie sprzątania, a do kuchni weszła dopiero kiedy nikogo w niej nie było. Przeświadczenie, że parę godzin temu zaspokajała się sama, swoimi dłońmi było dla niej przerażające. Jednak nigdy nie czuła czegoś takiego. Ta fala gorąca, prąd przechodzący przez ciało i najważniejsze – rozkosz. Chciała by trwała wiecznie, jednak znikła tak szybko jak się pojawiła i zostawiła ją samą wyczerpaną. Dobrze wiedziała, że teraz będzie chciała ją zaznać częściej, a myśl, że mężczyzna może ją doprowadzić do takiego stanu była bardzo kusząca. Ale chciała by to był On – z jej snu. Właśnie z myślą o nim posunęła się do tego haniebnego czynu. Dobrze wiedziała, że źle robiła ale gdzieś tam na dnie jej serca, bardzo jej się podobało łamanie zasad.

Gdy wyszła z rana na ulicę, odruchowo przyglądała się każdemu mijanemu mężczyźnie z nadzieją, że któryś z nich jest tym tajemniczym z jej snów. Jednak nikt nie wydawał jej się odpowiedni, chociaż dobrze wiedziała, że nie pamięta jego wyglądu. Snuła się tak ulicami bez celu, aż wyszła po za bramę miasta. Odruchowo ruszyła w kierunku drzewa, pod którym ostatnio siedziała. Wydawało się to na jedyne miejsce, gdzie mogła spokojnie usiąść i rozmyślać nad snem. Nie mogła zrozumieć skąd u niej takie emocje, przecież nigdy nie pożądała jakiegoś mężczyzny. Wszyscy wydawali jej się tacy dziecinni lub za starzy. A jeden i to najprawdopodobniej nierealny doprowadził ją do takiego stanu. Usiadła pod drzewem, dokładnie ukrywając swoje nogi pod materiałem sukni i spojrzała w górę. Była ciekawa czy jeśli ponownie zaśnie to znów go zobaczy. Na samą taką wizję czuła jak zaczyna szybciej oddychać. Jednak nie miała pewności. Zanim to jej się przyśniło to wcześniej, przecież było coś strasznego. Więc jeśli i teraz będzie mieć koszmar. Zamknęła oczy zasmucona swoją bezradnością. Wtedy wieczorem łatwo mogła sobie wyobrazić sytuację, ale nie przynosiło to takich emocji jak sen. Była ciekawa co by było, gdyby ze sobą to połączyła.

Znowu widziała jego twarz, jednak nawet jak chciała się skupić to nie potrafiła ją spamiętać. Zwłaszcza teraz, kiedy pochylał się nad nią i poruszał ustami. Wiedziała, że coś mówi ale jak zwykle nie słyszała co. Jednak czuła, jak jej ciało zalewa fala gorąca, serce zaczyna szybciej bić oraz ten prąd przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Oddychała szybko i płytko, wpatrywała się w jego oczy i nic nie mówiła. Po chwili poczuła na ustach szorstkie wargi, które się w nie wpiły. Zamknęła oczy i pozwalała by mężczyzna ją całował. Czuła jak narasta w niej podniecenie, kiedy jego ręka znalazła się na jej tali. Nie mogła się powstrzymać by nie objąć jego szyję ramionami i ograniczyć dzielącą ich przestrzeń do minimum. Wplotła swoje palce w jego włosy, a jego dłoń zsuwała się coraz niżej. W końcu chwycił nimi jej pośladki i uniósł ją na wysokość swoich bioder. Otworzyła oczy i przyjrzała mu się, widziała na jego twarzy pożądanie jak i ból, jednak nie przejmowała się tym i oplotła jego biodra swoimi nogami i pocałował go w usta. Czuła jak robi kroki w jakimś kierunku i po chwili leżała na łożu, a on nad nią klęczał. Dobrze wiedziała, że się waha, więc sama rozwiązała wstążkę w sukience, odsłaniając częściowo piersi. Zadziałało to pobudzająco na mężczyznę, którego oczy aż paliły się z podniecenia.


            Tak jak zwykle, gwałtownie się obudziła. Czuła jak jej ciało pragnie zaznać to co nieuchronnie zbliżało się we śnie, jednak zostało brutalnie przerwane. Szybko oddychała, a wzrok miała zamglony. Dopiero po chwili widziała wszystko wyraźnie i zaczęła tego żałować. Widziała przed sobą twarz Etnera, która była bardzo blisko jej. Przyglądał się bacznym wzrokiem, jakby chciał odkryć co jej się śniło. Odruchowo na jej twarzy pojawił się rumieniec. Nie chciała by tak żenująca prawda została przez niego odkryta.
- Co robisz? – spytała niepewnie.
Nic nie odpowiedział, a sama odkryła, że jego bliskość ciała w tym momencie doprowadza ją na skraj pożądania. Dobrze wiedziała, że nie chce tego ale po tym tak realistycznym śnie, Etner był zbyt blisko.
- Nie powinnaś zasypać w takim miejscu – powiedział oschle. – Każdy inny mężczyzna wykorzystałby sytuację.
Nie wiedziała czy ją przejrzał, czy mówi o czymś innym. Myśli Arten krążyły tylko w okól snu, który wywarł tak wielkie wrażenie. Podniosła się powoli, chcąc zmniejszyć dystans.
- Niby jak – spytała odwracając głowę, starając zachować się naturalnie.
- Czy to nie logiczne o czym mówię – westchnął i się wyprostował.
Kiedy myślała nad odpowiedzią poczuła jak Etner kładzie rękę na jej tali. Arten odruchowo powędrowała myślami do tych marzeń sennych obawiając się końca tej sytuacji. Jednak chłopak zmusił brunetkę by oparła się o drzewo, a sam wolną rękę oparł o korę. Schylił się i spojrzał jej w oczy.
- Żaden mężczyzna potrafi się oprzeć bezbronnej, pięknej kobiecie. Zrobiliby Ci krzywdę na całe życie, więc nie zmuszaj mnie bym tłumaczył Ci o co mi chodzi.
Czuła w jego głosie powagę, chociaż była pewna, że to jakiś żart. Zmieniła zdanie kiedy spojrzała mu w oczy. Były poważne, ale także dało się zauważyć w nich coś na styl żądzy. Widziała to samo kiedy pierwszy raz się spotkali. Mimo, że mówił coś innego, chciał by była jego własnością. Dopiero teraz to zrozumiała. Gdy pocałował ją w karczmie, pokazał wszystkim, że nie mają z nim szans. A teraz złościł się, że naraziła swoją czystość na szwank. Spuściła głowę, pełna skruchy, miała nadzieję, że teraz puści ją wolno. Jednak dalej nie pozwalał jej odejść, więc spojrzała na niego. Gdyby tego nie zrobiła pewnie by jej się udało w końcu odsunąć, jednak gdy ujrzała ten wyraz bólu coś w niej pękło. Nie panowała nad swoim ciałem, poruszało się same. Jej ręka mimowolnie dotknęła jego policzka, a usta złączyły się z jego. Nie czuła z jego strony oporu, wręcz przeciwnie. Etner przycisnął ją mocniej do drzewa przejmując całą inicjatywę. Jego dłonie wędrowały po jej tali, chcąc schodzić niżej. Jednak za każdym razem się cofały. Chłopak nie chciał posunąć się dalej, dlatego po chwili wypuścił Arten z objęć i wpatrywał się w nią oczekując jakichkolwiek słów. Potrzebowała ona trochę czasu by powrócić do rzeczywistości i kiedy uzmysłowiła sobie co zrobiła, poczuła jak ją zaczynają palić policzki. Nie wiedziała co nią kierowało i wstydziła się spojrzeć Etnerowi w oczy. Wiedziała, że zrobiła mu nadzieję, chociaż nie darzyła go tak wielkim uczuciem. Nie mogła zaprzeczyć, że czuła się dobrze w jego towarzystwie oraz swobodnie, ale nigdy nie pomyślała o tym by zmienić relację przyjacielską na inną. Dlatego zdenerwowała się w karczmie gdy ją pocałował. W głębi odczuwała większą chęć posiadania przyjaciela niż mężczyzny, mimo snów jakie ją dręczyły.
- Jutro z rana wyjeżdżam wraz z karawaną – odezwał się Etner chcąc zniwelować powstałą ciszę. – Dlatego nie uznam tego jako coś zobowiązującego, nie musisz się martwić.
W końcu na niego spojrzała i dostrzegła tą samą radosną twarz, którą zobaczyła podczas kolacji u siostry. Wysiliła się na uśmiech, chociaż czuła się z tym wszystkim źle. Młodzieniec chciał poprawić jej humor nie naciskając na decyzję, jednak spowodował coś całkowicie odwrotnego. Arten nie mogła zrozumieć jak taki pocałunek można uznać za nic wielkiego. Zawsze uważała, że ten gest jest zarezerwowany dla najbliższej osoby i oznacza miłość, a przed chwilą go zbezcześciła z powodu pożądania. Do tego nie postacią Etnera tylko nieznanego mężczyzny ze snu.
- W takim razie życzę Ci udanej podróży już teraz. Chyba, że zajdziesz jeszcze dzisiaj do karczmy to jeszcze się z tym wstrzymam.
Kiedy rudzielec podniósł głowę i spojrzał w niebo, od razu zrozumiała, że to co między nimi wcześniej było przestało już istnieć. Oboje zaczęli zwracać uwagę na to co mają powiedzieć oraz co robią, by ponownie nie dopuścić do tak niezręcznej sytuacji.

___________________
A więc po ostrej cenzurze w końcu dodałam trzeci rozdział. Namęczyłam się kiedy musiałam usuwać to nad czym kiedyś tyle czasu spędziłam, ale nawet jestem zadowolona z efektów. 
Do tego dodam, że od następnego tygodnia oprócz Conslation pojawi się Funhouse, które zostało wręcz wymarudzone. To jest chyba jedyne opowiadanie pisane w trakcie innego, które skończyłam. Znaczy się nie miałam zakończenia, ale zostało już dopisane i teraz czeka na łaskawe przepisanie na komputer (W tym będzie znaczny problem). Na dowód zamieszczam zdjęcie z pierwszą stroną mojego zeszytu zrobione zaraz po dopisaniu zakończenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania oraz wystawiania konstruktywnej krytyki. Bardzo mi to pomoże w doskonaleniu swojego kunsztu pisarskiego. :)